Właśnie skończyłaś swoje piątkowe zajęcia i szłaś do pracy. Tak, miałaś 18 lat i już pracowałaś. Ale nie była to byle jaka praca z Mc Donalds'ie czy smażalni ryb. Nie, ty opiekowałaś się Jaxonem i Jazzy, dwójką najbardziej słodkich dzieci, z którymi miałaś styczność. Zawsze w piątki (zdarzało się też że w środy i czwartki) po szkole przychodziłaś by ich pilnować bo Jeremy chodził na noc do pracy. Wszystko było w jak najlepszym porządku, no prawie. Jedyną wadą tej pracy były zdjęcia Justina porozwieszane po całym domu. 2 lata temu kiedy Justin jeszcze nie był tak bardzo popularny jak teraz chodziłaś z nim, był najsłodszym i najbardziej troskliwym chłopakiem na świecie. Kochałaś go, a on kochał ciebie, przynajmniej tak ci się wydawało. Pewnego dnia, kilka dni przed waszą 2 rocznicą był w Europie, dawał koncerty. Nie widziałaś go całe 3 miesiące a jego pobyt tam miał się jeszcze przedłużyć o 2. Gdy siedziałaś sama w domu słuchając jego piosenek przyszedł do ciebie sms od niego.
"Nie mogę tak dłużej. Z nami koniec" tak brzmiała wiadomość od niego. Zamurowało cię wtedy, próbowałaś do niego dzwonić ale zmienił numer. Ból po zerwaniu trwał i trwał, nie umiałaś zapomnieć, kochałaś go nad życie i mogłaś dla niego poświęcić życie... A on zerwał z tobą przez smsa. Wkrótce się przeprowadził do USA, zaczął chodzić z gwiazdami, ale ciebie to już nie obchodziło. Chciałaś żyć normalnie, tak jak przed poznaniem go. A szum jaki ludzie robili wokół niego bynajmniej ci tego nie ułatwiał.
-(TI)- Usłyszałaś piski Jazzy i Jaxona gdy weszłaś do domu.
Obwiesiły się na tobie a ty roześmiałaś się i przytuliłaś je. Nie widziałaś się z nimi od 3 tygodni ponieważ byli z Jeremym i Justinem na rodzinnym pobycie w ciepłych krajach.
-Brakowało mi was dzieciaki- pocałowałaś ich w głowy.
Kochałaś dzieci.
-O to ty (TI)- przywitał się z tobą Jeremy, zapinając swoją marynarkę- Co tam u ciebie?
-Po staremu- odpowiedziałaś z uśmiechem- A jak tam było na wakacjach.
-Jak w raju, wreszcie trochę odpoczynku- zawołał i ruszył do wyjścia- To ja już się będę zbierać.
-Do zobaczenia Jeremy- odpowiedziałaś.
-Acha... (TI) Justin jest na górze i śpi, jest zmęczony po koncercie- zakomunikował i zamknął za sobą drzwi.
"CO? ON jest na górze? Świetnie po prostu, zajebiście!" myślałaś gorączkowo, bawiąc się z Jaxonem i Jazzy w klocki.
Nie dość że będziesz musiała na niego patrzeć to pewnie też odzywać, choć istnieję cień szansy że się nie obudzi. Zwykle śpi długo bo... nie stop, zapędziłaś się. Z nim już koniec, nie wracam do tego.
Przejechałaś opiekuńczo ręką po nadgarstku, wyczuwając pod nią blizny i westchnęłaś.
-Jesteście głodni?- spytałaś ich odkładając ludzika z LEGGO.
Jazzy i Jaxon zgodnie pokiwali głowami, włączyłaś im Mini Mini i poszłaś przygotowywać kolację. Zaczęłaś robić tosty. W radiu na szafce leciał stary utwór Beatlesów "Yesterday". Ponieważ kochałaś tą piosenkę zaczęłaś im wtórować.
-(TI)... jestem głodny- zawołał Jaxon.
-Już jedzenie jest na stole- powiedziałaś.
Usłyszałaś jak ktoś schodzi po schodach, zmieliłaś przekleństwo w buzi.
-Justiiiin! Oglądamy Spongebob'a, choć!- powiedziała do niego Jazzy.
-Wow, super! Jak ja dawno tego nie widziałem, wezmę sobie tylko coś do picia!- Jego głos był niższy, zmysłowy i lekko zachrypnięty.
Spięłaś wszystkie mięśnie, szykując się na najgorsze. Na zobaczenie go twarzą w twarz.
Gdy wszedł do kuchni nagle stanął w przejściu jak wryty, jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
-Co ty tu robisz?- spytał z chrypką w głosie.
-Zapomniałeś że opiekuję się Jazzy i Jaxonem gdy Jeremy idzie do pracy?- spytałaś jakby to było oczywiste.
-Aha...
Przez chwilę stał marszcząc brwi i przygryzając wargę ale szybko wziął wodę mineralną z lodówki i udał się do salonu. Odetchnęłaś z ulgą, kładąc ręce na blat.
-Czemu nienawidzisz się z Justinem?- usłyszałam za sobą pytanie Jezzy.
-Nie nienawidzę Justina, kochanie. To bardziej skomplikowane- wyznałaś szczerze. Tak naprawdę nigdy go nie przestałaś kochać, po prostu bolało cię to że nie wiedziałaś dlaczego on przestał kochać ciebie.
Justin's POV
"Ona tu jest" pomyślałem. Siedząc w salonie przypomniałem sobie moment, w którym musiałem z nią zerwać. Po policzku popłynęła mi łza, ale szybko ją otarłem bojąc się że (TI) ją zobaczy. Sięgnąłem po tabletki jakie leżały na stoliku.
Twój punkt widzenia
-Jazzy, Jaxon idźcie umyć ręce jeśli chcecie obiad- powiedziałaś im a one usłużnie pobiegły do łazienki. Usłyszałaś jak Justin poszedł za nimi pomóc im w tym, a ty zaczęłaś rozkładać jedzenie na talerze. Gdy wszyscy trzej zeszli z dołu usiedliście do stołu. Dopiero teraz zauważyłaś że Justin tak naprawdę nic się nie zmienił... no może trochę przypakował na siłowni ale jego oczy, nos, uśmiech były te same.
-Dobra kolacja- odezwał się Justin gryząc tosta z dżemem i popijając ją sokiem pomarańczowym.
-Dzięki- odpowiedziałaś.
Po kolacji Justin pomógł ci pozmywać naczynia. Gdy już wszystko było wysprzątane a Jaxon i Jazzy poszli oglądać swój program Justin spojrzał na ciebie.
-(TI)...?- zaczął.
-Tak?- odwróciłaś się w jego stronę, zobaczyłaś ze strzela palcami. A tak robi gdy się denerwuję.
-Czy możemy porozmawiać?
-Yyyy... okej- odpowiedziałaś.
-Westchnął głęboko i złapał cię za rękę prowadząc na kanapę. Gdy dotknęłaś jego skóry w brzuchu pojawiły ci się motyle, coś czego obawiałaś się najbardziej.
-Ja...hmm... Ja chcę mówić o tym co się między nami wydarzyło- wydusił z siebie.
-Co tu dużo mówić. Zostawiłeś mnie, zerwałeś ze mną przez smsa i przeprowadziłeś się 2 tygodnie po tym- wstałaś.
-(TI)nie czekaj!- powiedział łapiąc cię za rękę byś znowu usiadła- Przykro mi, cholernie mi przykro. To był błąd by pozwolić ci odejść. Kocham cię. I nigdy nie przestałem cię kochać.
Coś w tobie znowu ożyło ale nie chciałaś pozwolić temu wyjść na wierzch.
-Jasneee...
-To prawda. Wiem że wciąż kochasz mnie. Znam cię na tyle długo żeby wiedzieć że jak oblizujesz usta to znaczy że ktoś ci się podoba- uśmiechnął się lekko pod nosem jakby coś sobie przypominając- (TI) kocham cię z całego serca. Uwierz mi.
-A więc dlaczego zerwałeś ze mną przez głupią wiadomość i opuściłeś mnie zmieniając swój numer i zacząłeś się spotykać z kimś innym nie całe pieprzone 2 tygodnie- nic już z tego nie rozumiałaś.
-Ponieważ wiedziałem że potrzebny ci będzie ktoś kto jest przy tobie 24 godziny na dobę a nie wieczorami na skypie. Wiem że zachowałem się jak dupek zrywając z tobą przez smsa ale nie mogłem patrzeć ci w oczy i mówić ci że z nami koniec. To bolało wiesz? Każda dziewczyna, z którą się umawiałem tylko po to bym mógł zapomnieć o tobie i przekonać się że nasze zerwanie jest dobre. Ale nie mogłem zapomnieć, jeszcze przed wyjazdem z Jeremym i dzieciakami zdałem sobie sprawę że nic nie może cię zastąpić. Żadna dziewczyna się tobie nie równa (TI). Dla mnie jesteś doskonała, i naprawdę... naprawdę nigdy nie przestałem cię kochać.
Gdy to wyznał wszystko w twojej głowie zaczęło układać się w całość. Rozpłakałaś się jak małe dziecko.
-Też cie kocham Justin.
Justin uśmiechnął się a w jego oczach też stanęły świeczki, przyciągnął cię do siebie i złożył na twoich wargach pełen, pasji, miłości i tęsknoty pocałunek.
-Łeeeeeeee- usłyszeliście za sobą przerywając pocałunek.
Na schodach siedziała Jazzy zakrywając Jaxonowi oczy.
Widząc to oboje się roześmialiście, a Justin przytulił cie do siebie mocno.
-(TI) czy zostaniesz moją dziewczyną?- spytał się?
-Oczywiście że tak.
I razem z Jaxonem i Jazzy usiedliście na kanapie kończąc oglądać Spongeboba. Tak jak za dawnych czasów...